wtorek, 29 sierpnia 2017

Zaproszenie na çiğ köfte


Po kilku tygodniach mieszkania w Ankarze zupełnie niespodziewanie zostałam zaproszona przez tureckich znajomych na kolację, której główną atrakcją miały być domowe, ręcznie robione çiğ köfte. Przyznam, że nie sprawdziłam, czym zostanę uraczona i założyłam, że to jedna z miliona lokalnych wersji kebaba, bo właśnie tym wszyscy dookoła usiłowali mnie karmić. Jak bardzo się pomyliłam, zrozumiecie już zaraz (a zainteresowanych kebabem zapraszam również TUTAJ).



Zdjęcie powyżej pokazuje fragment tego, co zobaczyłam na stole. Misy z sałatą i zieleniną, obowiązkowy jogurt ayran (o ayranie więcej TUTAJ) i stosy czegoś, co wyglądało jak małe kotleciki.
Pomyślałam, że nie jest tak źle i śmiało ugryzłam spory kęs "kotlecika". Uhhh. Pożar, który poczułam w ustach, wyszedł mi momentalnie wielkimi rumieńcami na twarz. "Kotleciki" okazały się zimną, surową masą, w której zidentyfikowałam drobną kaszę, jakieś mięso, pietruszkę i hurtowe ilości paląco ostrych przypraw. Dla mnie, osoby nie przepadającej za pikantnym jedzeniem, kolacja momentalnie zmieniła się w salę tortur. Turcy z uprzejmymi uśmiechami podsuwali mi kolejne kawałki çiğ köfte, opowiadając z dumą, jak pracochłonna jest to potrawa i że przygotowują ją w zasadzie tylko dla uhonorowania szczególnych gości, a ja rozpaczliwie szukałam sposobu na pozbycie się przynajmniej części zawartości talerza.... Zrozumiałam też obecność na stole zieleniny i ayranu- spożywane w większej ilości bardzo skutecznie łagodzą ostrość pieprzu, chilli, papryki, czosnku, kminu, cebuli i wszystkiego, co jeszcze gospodarze wrzucili do potrawy.



 
Dla wyjaśnienia- klasyczne çiğ köfte to coś w rodzaju naszego tatara, robionego z bardzo chudego mięsa jagnięcego lub wołowego, zagniecionego z drobną kaszą bulgur, pastą pomidorową, posiekaną zieleniną i stosem pikantnych przypraw. Jest to bardzo popularna potrawa, którą spożywa się na zimno, albo na talerzu w postaci "klopsików" lepionych placami (stąd ich charakterystyczny kształt), albo w zrolowanym placku. Istnieje także wegetariańska wersja çiğ köfte, w której mięso zastępuje się np. duszoną soczewicą. Prawdą jest to, co powiedzieli mi tureccy znajomi- przygotowanie całości jest strasznie pracochłonne, bo kluczowe dla osiągnięcia sukcesu mieszanie i ugniatanie składników trwa w nieskończoność, a później masa musi jeszcze odstać kilka godzin zanim wszystko się "przegryzie". Po podaniu "kotleciki" skrapia się sokiem z cytryny lub granatów, a popija ayranem.

Przepis na samodzielne zrobienie çiğ köfte znajdziecie na przykład TUTAJ, a poniżej do obejrzenia filmik, jak wygląda proces ich przygotowywania. Jeśli lubicie pikantne potrawy, to będzie coś akurat dla Was :)
   






2 komentarze:

  1. Ale to surowizna jest?? Podchodze z lekka obawa do surowego miesa...no, chyba, ze te hurtowe ilosci pikantnych przypraw wybija wszelkie formy (niechcianego) zycia w kotlecikach! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że właśnie tak jest! Było tak ostre, że wypaliło mi gardło na amen, więc żadne bakterie nie miały szans tam przetrwać.

      Usuń

Najpopularniejsze posty na blogu